Myśląc o osobie dwujęzycznej mamy przed oczami osobę, której rodzice pochodzą z różnych krajów i siłą rzeczy dziecko uczy się ich ojczystych języków. O dwujęzycznej osobie mówimy również wtedy, gdy pochodzi z rodziny posługującej się swoim językiem ojczystym, ale mieszkającej w kraju gdzie obowiązuje inny język (np. polska rodzina mieszkająca w Anglii). Dwujęzyczność tych osób jest naturalna, często wynikająca z sytuacji życiowych.
Natomiast coraz częściej można spotkać się z zagadnieniem dwujęzyczności zamierzonej. Co to takiego? Czy to nadal jest “naturalna dwujęzyczność”? Czy tak się w ogóle da?
Otóż dwujęzyczność zamierzona polega na tym, że rodzice świadomie decydują się na wprowadzenie dodatkowego języka innego niż język ojczysty dziecka. Często decyzja ta zapada od najmłodszych lat lub nawet od urodzenia dziecka. Często bywa tak, że jeden rodzic bardzo chce wychowywać dziecko dwujęzycznie, a drugi ma do tego obiekcje lub twierdzi, że się tak nie da. Który rodzic ma zatem rację? Postaram się odpowiedzieć na te oraz inne pytania w poniższym artykule.
Moim zdaniem, aby wprowadzić dwujęzyczność zamierzoną swojemu dziecku należy przestrzegać jednej głównej zasady – systematyczności.
Jeśli mamy zapał tylko na początku i nakręceni tematem dwujęzyczności zaczniemy bezustannie mówić do naszego dziecka tylko po angielsku, to prawdopodobnie po kilku tygodniach po prostu naturalnie się tym zmęczymy i odpuścimy temat na kilka miesięcy, a nawet lat, twierdząc, że zaczniemy do dziecka mówić jak już zacznie coś rozumieć.
Jeśli już postanowimy iść drogą dwujęzyczności to konsekwentnie. Mniej, krócej, ale systematycznie. Możemy początkowo czytać dziecku bajkę po angielsku lub włączać audiobook kilka minut dziennie, ale regularnie.
Oczywiście, życie jest życiem i nie zawsze jest możliwość być tak regularnym jakby się tego chciało i też nie ma potrzeby z tego powodu panikować. Natomiast nie róbmy długich, kilku tygodniowych przerw, bo po prostu etap wdrożenia w dwujęzyczność nam się wydłuży.
Kolejna kwestia to nie przejmowanie się tym co myślą inni. Jeśli babcia, ciocia czy wujek dziwnie patrzą na was mówiących do dziecka po angielsku, twierdząc, że mieszacie mu w głowie i poddają pod wątpliwość wasz wysiłek… wówczas najlepiej ich nie słuchać 😉 Sami niedługo przekonają się na własne uszy słysząc wasze kilkuletnie dziecko mówiące w dwóch językach. Dajmy im czas.
Natomiast co z drugim rodzicem, niewierzącym w sukces dwujęzyczności? Co jeśli drugi rodzic nie chce aktywnie uczestniczyć w tym procesie lub po prostu nie zna języka obcego, który chcemy wprowadzić dziecku?
Jeśli kwestią jest nieznajomość języka jednego z rodziców to nie jest to duża przeszkoda. Wystarczy jak jeden rodzic będzie wprowadzał język.
Będziemy tutaj mieć przykład OPOL czyli (One Parent One Language). Strategia ta polega na tym, że jeden język przypisujemy jednemu rodzicowi, przykładowo mama mówi do dziecka wyłącznie po angielsku, a tata po polsku. Natomiast, z mojego doświadczenia wynika, że nie do końca jesteśmy w stanie utrzymać tę strategię w pełni. Problem pojawia się gdy np. podczas wspólnych rozmów, gdzie jako rodzice posługujemy się między sobą tylko językiem polskim więc siłą rzeczy język dodatkowy w tym wypadku angielski będzie spychany na dalszy plan w codziennej komunikacji z dzieckiem.
Jeśli natomiast mamy przykład rodzica “niedowiarka”, czyli tego, który sceptycznie podchodzi do dwujęzyczności to najkrócej mówiąc, podobnie jak ze sceptyczną babcią czy ciocią, robić swoje 😉. A wiara w wasz wysiłek i systematyczność przyjdzie z pierwszymi postępami językowymi waszego dziecka ;).
Wracając do strategii wprowadzania dwujęzyczności zamierzonej to warto wspomnieć o metodzie ML@H ( Minority Language at Home), polegającej na tym, że w domu wszyscy członkowie rodziny posługują się językiem “wprowadzanym” (np. angielskim), a poza domem językiem ojczystym (np. polskim). Pomaga to bardziej usystematyzować dziecku zasady, nie wprowadza chaosu oraz dziecko ma dłuższą i intensywniejszą ekspozycję na język. Natomiast, jak łatwo się domyśleć działa to tylko w przypadku, gdy wszyscy domownicy znają obydwa języki i trzymają się ustalonych zasad.
Niektórzy rodzice wprowadzają też metody mieszane, gdzie umawiają się np. że zawsze wieczorem przy kolacji przełączają się na język wprowadzany (np. angielski). I wszyscy domownicy wiedzą, że wtedy jest czas na rozmowę po angielsku. Można też umówić się z dzieckiem, że podczas konkretnych czynności lub zabaw używamy angielskiego, np. podczas grania w gry planszowe lub wspólnego gotowania.
Ja osobiście bardzo lubię mieszać metody i strategie. Nie lubię trzymać się sztywnych ram i podczas procesu dwujęzyczności zamierzonej mojego syna działamy kreatywnie, ponieważ uważam, że żadna metoda nie jest idealna dopóki nie wprowadzimy najważniejszego, czyli tego o czym wspominałam wcześniej – systematyczności.
Przykładowo mój syn wie, że mama posiada “magic button”, po naciśnięciu którego mówi wyłącznie po angielsku. Bardzo mu się to podoba i od razu podłapuję przełączenie się na drugi język razem ze mną.
Metodę “magic button” stosuję również podczas zajęć językowych w Foundation Stage. Dzieci wiedzą, że pani mówi wyłącznie po angielsku podczas zajęć, ponieważ włącza magiczny przycisk 😉
Systematyczność i kreatywność to dwie cechy, które uważam za niezbędne do efektywnego wprowadzenia dwujęzyczności zamierzonej.